Współczesny sojusz niemiecko – ukraińsko – żmudziński a polski interes narodowy.

Share Button

Zarzewie nowego konfliktu niemiecko – rosyjskiego

Nie ma jakiegokolwiek powodu, by dominujące w Unii Europejskiej Niemcy nie podjęły kolejnej próby pokonania swojego głównego konkurenta i rywala w Europie Środkowowschodniej, tj. Federacji Rosyjskiej. Obecność Rosji w tym regionie wiąże bowiem Germanom ręce w bardzo wielu kwestiach.

            Zjednoczone Niemcy mają żywotny interes zwłaszcza w tym, by wypchnąć wpływy rosyjskie z Ukrainy i przejąć nad nią kontrolę. Kraj ten mógłby bowiem dać Berlinowi potencjał demograficzny i przemysłowy pozwalający uzyskać mu przewagę nad Rosją, a tym samym wolną rękę w Europie Środkowowschodniej i hegemonię na całym starym kontynencie. Obecna potęga gospodarcza RFN z jej 80 milionami ludności wzrosłaby o 46 milionów Ukraińców oraz o jedne z najlepszych jakościowo na świecie zasoby mineralno-surowcowe: wielkie pokłady rud manganowych i żelaza, uranu, węgla koksującego, surowce do produkcji cementu, jak też o ukraiński przemysł hutniczy rud żelaza i niklu, elektromaszynowy, produkcji urządzeń dla hutnictwa i górnictwa, taboru kolejowego, obrabiarek i maszyn budowlanych.

Ponieważ stawka jest wysoka, Germanie zapewne zaczną ostro grać z Moskalami o wpływy nad Dnieprem. Dla Berlina istotne jest przy tym niedopuszczenie do uszczuplenia potencjału Ukrainy, w szczególności zaś oderwania od niej silnie zindustrializowanego Donieckiego Zagłębia Węglowego, i strategicznych dla kontroli basenu Morza Czarnego i Śródziemnego portów czarnomorskich – Sewastopola i Odessy. 

            Z tych samych względów Rosja nie może dopuścić do utraty zwierzchnictwa nad przynajmniej owymi właśnie częściami Ukrainy. A ma Moskwa ważki argument za pozostawieniem tych obszarów w jej rękach, którym jest rosyjska większość etniczna.

Według spisu powszechnego z 2001 r., język rosyjski określiło mianem ojczystego 14 273 000 obywateli Ukrainy, to jest 29,6% jej mieszkańców.

http://pl.wikipedia.org/wiki/J%C4%99zyk_rosyjski_na_Ukrainie
Procentowy rozkład ludności rosyjskojęzycznej według regionów (badania z 2001 r.).

 

http://pl.wikipedia.org/wiki/J%C4%99zyk_rosyjski_na_Ukrainie
Rozkład poparcia dla uczynienia języka rosyjskiego językiem urzędowym.

Rosja mogłaby co najwyżej pogodzić się z przejęciem przez Niemców kontroli nad zachodnią i ewentualnie częścią centralnej Ukrainy, albowiem nazistowski Banderland[1] rozsiewa idee szowinistyczne na cały kraj, podważając moskiewską koncepcję trójjedynego narodu rosyjskiego złożonego z Wielkorusów, Małorusinów i Białorusinów. Poza tym Banderowcy[2] nie są wyznawcami prawosławia, lecz wiernymi Cerkwi Bizantyńsko – Ukraińskiej i ich obecność na Ukrainie kwestionuje prawosławny charakter tego kraju i jego jedność religijną z Cerkwią rosyjską. Na zachodniej Ukrainie brakuje też złóż minerałów i ośrodków przemysłowych, a infrastruktura jest niedoinwestowana, więc gospodarka rosyjska wiele by na odpadnięciu Banderlandu od Moskwy nie ucierpiała. Radziecka industrializacja omijała ją, albowiem Związek Sowiecki uważał te tereny za historycznie polskie, a bandyckie w duchu[3].

O ile jednak można ewentualnie założyć, że Rosjanie byliby skłonni do kompromisu z Niemcami odnośnie określenia stref wpływów pomiędzy Bugiem a Dnieprem, co mogłoby w konsekwencji doprowadzić do przyjęcia  zachodnich obwodów Ukrainy do Unii Europejskiej zgodnie z preferencjami tamtejszej ludności[4], to rozwiązanie takie nie mogłoby raczej satysfakcjonować Niemców.

http://lubczasopismo.salon24.pl/Mistrzowie/post/554672,ukraina-rozdarta-przez-euromajdan-nie
Obszar zachodniej Ukrainy o zdecydowanie prounijnych sympatiach, który ewentualnie mógłby stać się częścią Unii Europejskiej.

Konflikt niemiecko-rosyjski o Ukrainę będzie się zatem zapewne nasilał, gdyż od jego pozytywnego dla naszego zachodniego sąsiada rozstrzygnięcia (cała Ukraina w UE) zależy:

– możliwość dokonania rewizji polskiej granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej. Obecnie potrzebna byłaby ku temu zgoda co najmniej Federacji Rosyjskiej[5], a Rosjanom brakuje woli, aby dać Berlinowi w tej sprawie zielone światło. Tym bardziej, że Moskwa ma zupełnie świeże, negatywne doświadczenie niemieckiej ekspansji na Bałkanach kosztem wspieranej przez Federację Rosyjską Serbii;

– zapanowanie przez Niemcy nad całym obszarem byłej Jugosławii i Bałkanami;

 – narzucenie zwierzchnictwa niemieckiego pozostałym krajom Europy Środkowowschodniej i zachodnim republikom byłego ZSRS.

            Gdyby Republika Ukraińska jako członek Unii Europejskiej została strategicznym sojusznikiem RFN u naszych wschodnich granic, to sprawa polska stałaby się wewnętrzną kwestią niemiecką.

Skończyłoby się to zapewne stratami terytorialnymi naszego Kraju na rzecz Berlina i jego sprzymierzeńca, dla którego tzw. Zakerzonie jest terytorium „etnicznie ukraińskim”.[6]

Z polskiej zatem perspektywy teutońskie zamiary na Ukrainie należy ocenić negatywnie.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Zakerzonie

Dążenie do zawładnięcia południowo – wschodnimi ziemiami obecnej Polski jest nieodzownym komponentem ukraińskiej myśli narodowej. Ujawniło się ono wraz z powstaniem pierwszych form państwowości ukraińskiej w 1918 r.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Zakerzonie

Mapa z 1918 r., z ukraińskiego punktu widzenia przedstawiająca zachodnią część terytoriów „etnicznie ukraińskich”. Mapa ta jest oczywiście nieprawdziwa. Przeczą jej nie tylko dane polskie, ale także wyniki spisu niemieckiego z 1916 r., który wykazał że 94% ludności Zakerzonia stanowili Polacy. Ponadto Ukraińcy niesłusznie zaliczają do swojego narodu Rusinów, Łemków i Bojków. Z kolei określanie mianem „etnicznie ukraińskich” historycznie polskich ziem położonych na wschód od Bugu podważają nawet wyniki tendencyjnie proukraińskich, bo wielokrotnie pomniejszających ilość Polaków, a zawyżających liczebność Słowian Wschodnich, spisy rosyjskie z końca XIX w. Wykazały one bowiem względną przewagę protoukraińców zaledwie na obszarze obejmującym kilka procent tych ziem Korony Królestwa Polskiego[7], które obecnie wchodzą w skład Republiki Ukraińskiej.

http://wolna-polska.pl/wiadomosci/dlaczego-banderowcy-gardluja-seplenia-2013-11
Współczesna mapa przedstawiająca najliczniejsze narodowości w poszczególnych powiatach Republiki Ukraińskiej stosownie do wyników tendencyjnie antypolskiego spisu powszechnego przeprowadzonego przez carat w latach 1897-1900.

Należy założyć, że do osi niemiecko-ukraińskiej przyłączyłaby się także Republika Litewska, uzurpująca sobie prawa do Suwalszczyzny i części Podlasia.

Wewnątrzeuropejski sojusz naszego południowo-wschodniego sąsiada i innych państw bloku ULB z Republiką Federalną Niemiec byłby nieoczekiwanym sposobem wypełnienia ideowego testamentu Jerzego Giedroycia, albowiem rolę Polski w międzymorzu (która zostałaby zmarginalizowana) zajęłyby Niemcy. Doszłoby zatem do powstania takiej grupy państw bałtycko-czarnomorskich (Ukraina, Republika Litewska, z czasem być może również Białoruś), która pozostając w związku z Niemcami godziłaby bezpośrednio w integralność terytorialną Polski, zagrażając nawet jej istnieniu.

http://marucha.wordpress.com/2013/01/28/rosja-wymieni-kaukaz-na-bialorus-i-ukraine/
Prawdopodobna mapa Europy w roku 2035 ułożona przez geopolitycznych ekspertów na podstawie analiz źródeł jawnych CIA, GRU i szeregu instytutów badawczych, a także prac Alvina Tofflera, Zbigniewa Brzezińskiego i Samuela Huntingtona.

Trzeba zdawać sobie sprawę także z tego, że uczestnictwo Kijowa w Unii Europejskiej marginalizowałoby rangę Warszawy zarówno w całej Unii, jak i w Europie Środkowowschodniej, albowiem do roli lidera państw bałtycko-czarnomorskich aspiruje również Ukraina, będąca od Polski państwem większym i ludniejszym.

Dla Polski nie jest jednak korzystna silna Ukraina nawet wówczas, gdyby nie przystąpiła ona do Unii Europejskiej i nie pozostawała w ścisłym sojuszu z Berlinem. W interesie naszej Ojczyzny leży bowiem, aby państwo nad Dnieprem było buforem, krajem wielonarodowym, wielowyznaniowym i wielokulturowym, bez nazistów i szowinistów ukraińskich, a w szczególności bez roszczeń terytorialnych względem Polski i mocarstwowych ambicji w Europie Wschodniej, które to aspiracje przejawiają ukraińskie środowiska narodowe. Tylko na słabej i nie nacjonalistycznej Ukrainie Polska będzie mogła realizować własny program narodowy.

W narastającym zatem konflikcie niemiecko-rosyjskim Rzeczpospolita winna przeciwdziałać niemieckiej penetracji nad Dnieprem i otwarcie domagać się zabezpieczenia tamże polskich interesów.  

Jeżeli Warszawa wyraźnie zaznaczy zakres własnych celów na Wschodzie i nie pospieszy z popieraniem interesów niemieckich, rosyjskich czy ukraińskich, to można oczekiwać, że nasi rywale będą składali Polsce różne propozycje wychodzące naprzeciw naszym oczekiwaniom. Być może interesującą ofertę zabezpieczenia praw Polaków na Wołyniu i Podolu oraz polskiej spuścizny kulturowej złożyłaby nam wówczas sama Ukraina. I może byłby to wstęp do zawiązania pomiędzy oboma państwami czegoś na kształt nowej Rzeczypospolitej, o czym marzy wielu naszych rodaków.

            Doświadczenie historyczne i logika interesu narodowego współplemieńców Tarasa Szewczenki nakazują jednak głęboki sceptycyzm wobec powyższego scenariusza. Pozostanie więc zapewne próba pogodzenia naszych interesów na Ukrainie z dążeniami Rosjan.

Są oni niewątpliwie zainteresowani powstrzymaniem ekspansji RFN w Europie Wschodniej. Zasadne byłoby więc testowanie czy propozycja współdziałania polsko-rosyjskiego skłoniłaby Moskali do uznania naszej suwerenności na wschodnich ziemiach Korony Królestwa Polskiego. Nie należy w każdym razie kategorycznie przyjmować, bez podjęcia stosownych rozmów, że terytorium polskich Kresów ma dla Rosji aż tak wielkie znaczenie strategiczne, że jej ustępstwa na tym obszarze są wykluczone. Być może satysfakcjonowało ją bowiem, aby ziemie te nie dostały się w ręce państw Moskwie wrogich.

            Myślenie w powyższych kategoriach nie mieści się w głowach aktualnych elit i klasy politycznej w Polsce, przekonanych o nierozerwalnej wspólnocie interesów niemiecko-rosyjskich. I jak należy przyjąć, to pokolenie polityków już do śmierci rozumować będzie przez pryzmat niemiecko-sowieckiego paktu Ribbentrop-Mołotow, układu z Rapallo i prusko-rosyjskich porozumień rozbiorowych z końca XVIII w. A przede wszystkim ludzie ci nie wezmą pod uwagę poglądu, że jakąkolwiek pozytywną rolę dla Polski może odegrać Rosja. A właśnie to ten kraj może być dla nas potencjalnym sprzymierzeńcem. Współpracę można by rozpocząć od wspólnego działania na rzecz osądzenia zbrodniarzy wojennych z OUN-UPA i denazyfikacji Ukrainy.

            Nowe horyzonty myślenia politycznego mogą przyjąć jedynie osoby młode, nie dotknięte traumą zmowy niemiecko-bolszewickiej z 1939 r. i lękiem przed kolejną okupacją rosyjską. Oby zatem jak najszybciej prometejskie, antyrosyjskie elity w Polsce odeszły na polityczną emeryturę.

            Jeśliby zaś niemożliwym okazało się osiągnięcie satysfakcjonujących Polskę celów na Wschodzie we współpracy z Ukrainą czy też z Rosją, to właściwym byłoby przyjęcie postawy wyczekującej, wstrzemięźliwej wobec rozwoju wydarzeń. Nie powinniśmy w każdym razie przeszkadzać w tym, aby Niemcy i Rosja wzięły się solidnie za bary. Im silniejsze będzie to starcie, tym perspektywa rozegrania naszych interesów na Ukrainie, nawet w odleglejszym terminie, powinna wzrastać. 

            W żadnym wypadku Polska nie może w konflikcie niemiecko-rosyjskim stanąć po stronie Berlina. Niemcy wykorzystałyby bowiem nasz Kraj do odegrania roli antyrosyjskiego zderzaka, a po wypełnieniu tej funkcji stalibyśmy się ofiarą niemieckiego imperializmu. Ostrzeżeniem przed prawdziwymi wobec nas zamiarami zachodniego sąsiada niech będą ostentacyjnie prorosyjskie wypowiedzi działaczy Związku Ludności Narodowości Śląskiej i Ruchu Autonomii Śląska, za którymi mogą kryć się zagraniczne inspiracje, mające na celu zjednanie Moskwy dla projektu oderwania Śląska od Polski.

I tak np. ślązakowcy opowiedzieli się za Rosją w konflikcie rosyjsko-gruzińskim (czym wypowiedzieli lojalność Państwu Polskiemu), a ostatnio Związek Ludności Narodowości Śląskiej (ZLNŚ) wystosował do ambasadora Rosji pismo, w którym powołując się na liczne inicjatywy na rzecz osobliwego „śląsko-rosyjskiego” pojednania, prosi Kreml o łaskę uznania odrębności „narodu śląskiego” i „aby w swoich poczynaniach [władze Federacji Rosyjskiej] uwzględniły odrębność Ślązaków od Polaków oraz uwzględniły fakt, że nie mamy [ślązakowcy] wpływu na poczynania polskich władz, które są z natury antyrosyjskie i rusofobiczne”. Takim zawaluowanym językiem ZLNŚ prosi Rosjan o wyrozumiałość wobec separatystycznych poczynań ślązakowców i ich zagranicznych mocodawców.[8]

http://wpolityce.pl/artykuly/69961-jesli-slazakowcy-nie-sa-opcja-niemiecka-to-chyba-faktycznie-kopernik-byla-kobieta-slaska-ferajna-bez-zazenowania-prezentuje-swoje-poglady-na-fejsbooku
Dostep: 2014-01-14

 

http://www.konserwatyzm.pl/artykul/11253/rozwoj-nazizmu-na-gornym-slasku-na-przykladzie-hindenburga-z
Dostep: 2014-01-14

 Ślązakowcy odwołują się do niemieckich tradycji Górnego Śląska, a o przynależności tego regionu do Polski wspominają zasadniczo w kategoriach rzekomo doznanych od Polaków krzywd, „zapominając” zarówno o tysiącach Ślązaków walczących o Polskę i za Polskę podczas trzech powstań śląskich i II wojny światowej oraz o niemieckich represjach wobec Ślązaków wiernych Polsce.[9]

 Działania secesjonistów ślązakowskich wydają się być testem na sprawdzenie woli Państwa Polskiego obrony swej integralności terytorialnej, a także wyraźnym, aczkolwiek nieprawdziwym, sygnałem dla Rosjan, że przyjaźń „śląsko-rosyjska”, czy też raczej niemiecko-rosyjska, może znowu zostać przywrócona kosztem Państwa Polskiego.

            Jeśliby Berlinowi udało się przejąć kontrolę nad Ukrainą, a do tego przekonać Moskwę, że winę za oderwanie tego kraju od Rosji ponoszą rusofobiczni Polacy, to należałoby liczyć się z następującym scenariuszem wydarzeń w relacjach polsko – niemieckich:

– wzniecane są antypolskie manifestacje i ewentualne rozruchy na Górnym Śląsku, sterowane i finansowane z zagranicy, których uczestnicy domagają się autonomii lub niepodległości dla tego regionu;

– współdziałające z Niemcami „międzynarodowe” żydowskie koncerny medialne przeprowadzają atak na Polskę, przedstawiając ją jako państwo opresyjne, nietolerancyjne i antysemickie, co daje ideologiczno-propagandowe uzasadnienie oderwania Śląska od Polski;

– w Republice Federalnej Niemiec inspirowana jest debata o zasadności wypłacenia przez Polskę odszkodowań za mienie niemieckie pozostawione na naszych Ziemiach Odzyskanych, kończąca się żądaniem renegocjacji traktatu granicznego z Polską już bez udziału aliantów (USA, Rosji, Francji i Wielkiej Brytanii) i według zasady „pokój bez aneksji”;

– sprzymierzona z Niemcami i przez nich intrygowana Ukraina domaga się prawa powrotu na Podkarpacie i Chełmszczyznę dla potomków osób wysiedlonych stamtąd na Ukrainę i polskie Ziemie Odzyskane oraz zwrotu im nieruchomości, które to roszczenia szybko przekształcają się w żądanie oddania Ukrainie tzw. Zakerzonia;

– zachęcona przez powyższe przykłady Republika Litewska fałszywie deklaruje, że jest sprzeczne z prawem międzynarodowym, aby ziemie należące niegdyś do Wielkiego Księstwa Litewskiego, którego „spadkobiercą” jest rzekomo Republika Litewska, były „okupowane” przez Polskę. Oświadczenie Żmudzinów jest wnet podchwytywane przez wrogie Polsce „międzynarodowe” media, które serwują zachodniej opinii publicznej wydumane zarzuty o polskich zbrodniach wobec Żydów na ziemiach litewskich (np. „pogrom w Ejszyszkach”);

– powściągliwość w stosunku do Polski zachowałaby, z wszystkich państw bałtycko-czarnomorskich, może Republika Białoruś. Jeżeliby jednak z pomocą niemiecką władza Aleksandra Łukaszenki została obalona, a jego miejsce zajęli białoruscy nacjonaliści, to i ona upomniałaby się o „zwrot” „okupowanej” przez Polskę Białostocczyzny, którą Białorusini całkowicie bezpodstawnie uważają za swój obszar etniczny.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Bia%C5%82oru%C5%9B
Granice deklarowane przez rząd Białoruskiej Republiki Ludowej na uchodźstwie w 1919 r.

– w konsekwencji Polska może skurczyć się do obszaru posiadania Władysława Łokietka.

http://www.wiw.pl/historia/atlas/mapa37.asp
Królestwo Polskie za Władysława Łokietka, 1320 r.

            Wbrew twierdzeniom wielu Polaków, położenie naszej Ojczyzny nie jest jednak fatalne. Jest ono niekorzystne tylko dla narodu nie mającego ambicji mocarstwowych, pragnącego spokojnie „siedzieć u siebie” i nie zakłócać spokojnego posiadania innym. Funkcjonowanie na skraju Niziny Wschodnioeuropejskiej jest natomiast optymalne dla państwa ambitnego, gdyż daje szerokie pole do ekspansji, czego pozbawione są kraje zamknięte naturalnymi granicami morskimi lub górami.

Klucza do wielkości Polski można upatrywać w zawiązaniu z Węgrami, Czechami, Słowacją, Serbią i Chorwacją Ligi Środkowoeuropejskiej i ewentualnej współpracy tego bloku z Rosją, o ile przekonamy ją, że jesteśmy partnerem silnym i perspektywicznym.

O tym, że obszar ewentualnego porozumienia polsko-rosyjskiego istnieje, świadczą spekulacje poszczególnych polityków, geostrategów i historyków moskiewskich o zasadności powrotu niektórych republik postsowieckich do granic sprzed 1939 r. Nawet jeśli deklaracje te mają na celu odwiedzenie tych państw od podejmowania kroków nieprzychylnych Moskwie, to dostrzec należy też fakt przyznawania w ten sposób przez Rosję, że ziemie zajęte w latach II wojny światowej przez owe kraje powinny w świetle prawa międzynarodowego należeć do Polski.[10]  Sygnałem w tym duchu jest także opublikowany przez „Moskowskije Nowosti” artykuł rosyjskiej historyk Julii Kantor, w którym wypomniano Republice Litewskiej udział w rozbiorze Polski w roku 1939.[11] Kolejną tego typu wypowiedź stanowi książka Protektorat Litwa – Tajna współpraca z hitlerowcami i niezrealizowany scenariusz utraty litewskiej niepodległości 1939—1940 autorstwa Aleksandra Diukowaprezesa prokremlowskiej Fundacji „Istroriczieskaja Pamiat’” [12].

            Wydaje się zatem, że wobec powrotu Niemiec do polityki ekspansji na wschód i konieczności obrony polskiego stanu posiadania, w tym na obszarze krajów ULB, wektorami naszej polityki zagranicznej winny być następujące założenia:

1)      Choć Rosja nie jest przyjacielem Polski i należy wobec niej zachowywać nieufność, to jednak nie ma ona do naszej Ojczyzny żadnych roszczeń terytorialnych. Byłoby zatem rozsądne, aby jej intencje względem Polski, w tym w odniesieniu do interesów Rzeczypospolitej na Kresach Wschodnich, były na bieżąco ustalane przez wywiad a naukowo analizowane przez znajdujący się w niewątpliwie polskich rękach instytut wschodnioznawczy.

2)      Zmian granicznych na niekorzyść naszego Kraju chcą zapewne dokonać Niemcy i Ukraińcy, a być może także Żmudzini i Białorusini.

3)      Żmudzini, Białorusini i Ukraińcy postrzegają Polskę i polskość jako zagrożenie dla własnych państwowości i narodowego stanu posiadania.

4)      Niemcy posiadają nad nami ogromną przewagę ekonomiczną i technologiczną, co czyni opcję niemiecką atrakcyjną dla polskiego ludu. Stąd też biorą się migracje zarobkowe Polaków do RFN oraz liczne akty renegactwa[13] z Narodu Polskiego do etnosu niemieckiego.

5)      Oferta cywilizacyjna i ekonomiczna Moskwy nie pociąga polskich warstw niższych i nie są odnotowywane liczne zmiany narodowości polskiej na rosyjską, ani też wyjazdy naszych rodaków do pracy w Rosji. Federacja Rosyjska jest natomiast przeciwnikiem antychrześcijańskiej rewolucji kulturowej, której rzecznikiem jest Zachód: USA, Unia Europejska, ONZ i UNESCO.

6)      Rosja jest docelowo państwem słabszym niż Niemcy i w dużo trudniejszym (wbrew pozorom) położeniu wewnętrznym i geopolitycznym. Następuje w niej spadek liczby ludności, nie polepszają się też standardy życia, a u jej granic wyrosły potęgi, z którymi Moskwa prędzej czy później będzie musiała się zmierzyć (Chiny, Japonia, Niemcy i Stany Zjednoczone).

7)      Obawa przed niemieckim rewizjonizmem bądź też moskiewską dominacją nie może uzasadniać zaniechania realizacji polskiego interesu narodowego na Kresach Wschodnich.[14]

 


[1] Kraj Bandery – tak wielu Ukraińców nazywa Galicję i zachodni Wołyń. W tej konwencji stolica owego regionu – Lwów jest miastem Bandery – Banderstadtem.

[2] Skoro zachodnia Ukraina jest krajem Bandery, to jego ukraińscy mieszkańcy są Banderowcami.

[3] Na obszarach Małopolski wschodniej i zachodniego Wołynia grasowały bandy Ukraińskiej Powstańczej Armii, które dokonały setek aktów ludobójstwa polskiej ludności cywilnej i przedstawicieli innych narodowości.

[5] Innymi podmiotami potencjalnie zainteresowanymi tą kwestią są: USA, Wielka Brytania i Francja.

[6] Termin „Zakerzonie” został po raz pierwszy użyty przez ukraińskich historyków emigracyjnych po II wojnie światowej. Po uzyskaniu niepodległości przez Ukrainę w 1991 r. zgodnie z kreowaną ukraińską polityką historyczną został przejęty przez historyków na Ukrainie, a także współczesne ukraińskie środowiska nacjonalistyczne, uważające Zakerzonie za „ziemie ukraińskie”.

[8] http://kresy24.pl/43814/gruzinski-wariant-w-polsce-rosja-pomoze-oderwac-slask/

Celnie skomentował poczynania autonomistów ślązakowskich na portalu Kresy.pl Marek Trojan – „Należy jednak zwrócić uwagę na jedną, dość istotną kwestię – silne zaakcentowanie relacji polsko-rosyjskich, czy raczej, w tym kontekście, śląsko-rosyjskich i niemiecko-rosyjskich, gdzie środowisko ‘ślązakowskie’ z jednej strony podkreśla swoje inicjatywy na rzecz pojednania z Rosjanami (występując w imieniu wszystkich Ślązaków), jednocześnie wyraźnie dystansując się od działań podejmowanych przez władze Polski. Nie sposób odnotować, że ma to miejsce niedługo po tym, jak w efekcie działań, podjętych m.in. przez metropolitę katowickiego, abpa Wiktora Skworca, we wrześniu doszło, przy udziale przedstawicieli władz wojewódzkich i samorządowych województwa śląskiego, do poświęcenia w Doniecku tablicy upamiętniającej fakt wywózki kilkudziesięciu tysięcy mieszkańców Górnego Śląska do niewolniczej pracy w kopalniach Donbasu, gdzie wielu z nich straciło życie. O tych wydarzeniach wspomniano w liście, zestawiając je jednak z udziałem Ślązaków jako żołnierzy Wehrmachtu w walkach na froncie wschodnim II wojny światowej oraz podkreślając, że stało się to wręcz za cichym przyzwoleniem USA, Wielkiej Brytanii i Francji. W takiej formie tragedia ta zostaje zrelatywizowana i zatraca swój wymiar. Jednak tematyka ta jest bardzo bliska środowiskom ślązakowskim, w tym RAŚ, którzy silnie akcentują tragiczne losy wielu mieszkańców Śląska, ale nie w trakcie całej II Wojny Światowej, lecz jej końcowego odcinka i lat powojennych (1945-1948), do tego uwypuklając krzywdy Niemców i enigmatycznych w tym kontekście ‘Ślązaków’ (rozumianych w tym przypadku zasadniczo jako niemieckojęzyczna ludność miejscowa), skrzętnie pomijając represje wobec polskiego podziemia niepodległościowego, w którym od listopada 1939 roku Ślązacy aktywnie i ofiarnie uczestniczyli. Ponadto, w myśl tej narracji jako główni współwinni określani są nie sowieci, lecz właśnie Polacy, natomiast ślązakowcy występują tu w roli sprawiedliwych, zdolnych do wzniesienia się ponad podziałami i pojednania, w przeciwieństwie do władz Polski, ‘z natury antyrosyjskich i rusofobicznych’. Z tego względu, wszelkie inicjatywy związane z tą kwestią traktowane są przez to środowisko jako im właściwe, wręcz integralne, zaś każda inicjatywa podejmowana poza nimi odbierana jest jako pozorowana i fałszująca ‘właściwą’ narrację historyczną. Stąd nie powinno dziwić, że działania podjęte we wrześniu przez abpa Skworca spotkały się z silnym oporem zarówno ZLNŚ, jak i RAŚ, zarzucających metropolicie katowickiemu brak legitymizacji do podejmowania tego rodzaju inicjatyw.”http://www.kresy.pl/publicystyka,opinie?zobacz/wasza-ekscelencja

Niektórzy ślązakowcy przemawiają dziś wręcz językiem Adolfa Hitlera i sowieckiego Ludowego Komisarza Spraw Zagranicznych Wiaczesława Mołotowa. Rybnicki działacz Ruchu Autonomii Śląska Paweł Polok publicznie określił Polskę mianem „wersalskiego bękarta”.

http://warszawa.naszemiasto.pl/archiwum/1827924,niemcy-za-autonomia-dla-slaska,id,t.html

http://www.kresy.pl/publicystyka,opinie?zobacz/wasza-ekscelencja

[9] Niemieckie władze okupacyjne [na Górnym Śląsku] rozpoczęły politykę terroru i represji w stosunku do Polaków. Pierwsza fala aresztowań Polaków miała miejsce jeszcze we wrześniu 1939, dokonywano ich na podstawie sporządzonych jeszcze przed wojną list zawierających nazwiska aktywnych politycznie i społecznie Polaków. Po raz drugi przystąpiono do aresztowań w październiku i listopadzie 1939 w ramach tzw. „akcji przeciwinteligenckiej”, Intelligenzaktion Schlesien, wymierzonej przeciwko polskiej inteligencji – w jej wyniku wymordowano 2000 Polaków (byłych powstańców śląskich, działaczy plebiscytowych, dziennikarzy, polityków, księży i innych osób sympatyzujących z Polską). Trzecia fala aresztowań, która nastąpiła w maju i kwietniu 1940 roku, zbiegła się w czasie z akcją AB prowadzoną w Generalnym Gubernatorstwie, większość z aresztowanych i osadzonych w więzieniach oraz obozach koncentracyjnych zmarła.

W Katowicach jednym z najcięższych ośrodków prześladowań było więzienie przy ul. Mikołowskiej gdzie gilotynowano osoby skazane na śmierć. W powiecie katowickim więzienie i obóz karny w którym przetrzymywano Polaków z Górnego Śląska znajdowały się w Mysłowicach, natomiast w powiecie bielskim mieścił się obóz koncentracyjny w Auschwitz-Birkenau i dwa obozy karne w Dworach i Jawiszowicach.

Równolegle przeprowadzano wysiedlenia ludności polskiej z obszaru Górnego Śląska i obszarów przyległych – od 1939 do początku 1942 z różnych obszarów rejencji katowickiej wywieziono ok. 40 tys. Polaków (20 tys. z powiatu żywieckiego, 14 tys. z powiatu pszczyńskiego, oraz kilka tysięcy z innych rejonów), w większości chłopów i właścicieli ziemskich zaangażowanych politycznie przed rokiem 1939. W ich miejsce osiedlano osadników niemieckich z Rzeszy i przesiedleńców niemieckich. Po kolejnym etapie wysiedleń w latach 1942-1943 sprowadzono do końca 1943 ok. 38 000 przesiedleńców i 192 tys. Niemców z Rzeszy. Ogółem liczba ofiar śmiertelnych wśród Polaków z obszaru byłego województwa śląskiego w czasie okupacji niemieckiej w latach 1939-1945 wyniosła 25 tys. ludzi, w tym 20 tys. ludności miast. –http://pl.wikipedia.org/wiki/Historia_%C5%9Al%C4%85ska

Z chwilą wybuchu II wojny światowej Związek Polaków w Niemczech (w tym na Górnym Śląsku) został zdelegalizowany przez władze III Rzeszy, jego majątek skonfiskowany, część działaczy rozstrzelano, a ok. 1 200 członków uwięziono w obozach koncentracyjnych głównie w Hohenbruch (KL), Mauthausen-Gusen i Sachsenhausen (KL).- http://pl.wikipedia.org/wiki/Zwi%C4%85zek_Polak%C3%B3w_w_Niemczech

[11] Pani Kantor nie ukrywa swojego krytycznego podejścia do polityki historycznej Wilna, której symbolem jest Centrum Badania Ludobójstwa i Ruchu Oporu Mieszkańców Litwy i gani dyrektor Birute Burauskaitė za oderwanie się od międzynarodowej rzeczywistości, sankcjonowanej traktatami, układami i normami dyplomatycznymi. W końcu jednak sugeruje, że kolejne tłumaczenia Litwinom zasad współcześnie panujących są bezowocne, więc trzeba odwołać się do historii.

„Współczesna Republika Litewska odłączyła się od ZSRS w 1991 r. w kształcie o jedną trzecią większym niż ten, w którym zaanektowana została do ZSRS w roku 1940”. W związku z tym niemożliwe do zaakceptowania stają się deklaracje litewskiego establishmentu, jakoby kraj był „przedwojennym państwem, które odbudowało swoją niepodległość”. Rosyjska historyk przypomina, że dzisiejsza Litwa ma kształt Litewskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej okresu powojennego, i nie kwapi się z oddaniem okupowanej ziemi prawowitym właścicielom.

Prawowitym właścicielom, czyli Polsce. „W październiku 1939 r. Litwa bardzo chętnie przyjęła w podarunku od Stalina Wilno i Wileńszczyznę, które przypadły Związkowi Radzieckiemu mocą paktu Ribbentrop-Mołotow, w zamian godząc się na rozmieszczenie 20-tysięcznego kontyngentu Armii Czerwonej. W ten sposób Litwa stała się trzecim państwem – obok hitlerowskich Niemiec i sowieckiej Rosji – które uczestniczyło w rozbiorze Polski.”

Zdaniem Julii Kantor Litwa bardzo szybko potępiła po 1989 r. pakt Ribbentrop-Mołotow, jednak jej poczucie sprawiedliwości nie sięgnęło tak daleko, by oddać Polsce jej prawowitą własność. Co więcej! Litwinów poczucie sprawiedliwości nie nakazuje im, nawet pod naciskiem Unii Europejskiej, wpłynąć na polepszenie się losu polskiej mniejszości na Litwie, a chociażby zaprzestać stosowania polityki dyskryminacyjnej wobec niej. – http://lubczasopismo.salon24.pl/free.belarus/post/421835,rosja-litwa-odpowiedzialna-za-rozbior-polski-w-1939

[14] Warszawa powinna zabiegać o nasze prawa nie tylko na terytorium ukraińskiego obecnie Wołynia i Podola oraz okupowanej przez Żmudzinów Wileńszczyzny, ale także na tej części Kresów Wschodnich, która aktualnie znajduje się w posiadaniu Republiki Białoruś.

Zgodnie z danymi statystycznymi ogłoszonymi przez Kościół rzymskokatolicki na Białorusi na stronie liczył on w 2009 r. 1.402.605 wiernych (archidiecezja mińsko-mohylewska – 610.490, diecezja pińska – 50.115, diecezja grodzieńska – 591.000, diecezja witebska –151.000), co daje ok. 14,5% społeczeństwa Białorusi.

Przeprowadzone zaś w 2003 r. badania socjologiczne, które objęły 43 parafie, czyli 12 proc. ich ogólnej liczby, a w nich 860 osób w różnym wieku, poczynając od mających 12 lat, wykazały, że 63 proc. katolików na Białorusi uważa się za Polaków. W diecezji grodzieńskiej odsetek ten wynosi 80 proc., w pińskiej – 70 proc., w witebskiej – 57 proc., a w archidiecezji mińsko-mohylewskiej – 35 procent. Aż 82 proc. katolików podało, że ma pochodzenie polskie, w tym 66 proc. pochodzi z rodzin całkowicie polskich, a 16 proc. z mieszanych. Tylko 18 proc. pochodzi z rodzin niepolskich. Największy odsetek katolików polskiego pochodzenia, bo 95 proc., jest w diecezji grodzieńskiej, a najmniejszy w archidiecezji mińsko-mohylewskiej, bo 73 procent. http://www.historycy.org/index.php?showtopic=69261&st=15

Share Button