Nadchodzi czas Wielkiej Polski

Share Button

Kształt przyszłej Polski w żaden sposób nie zależy od bezideowej i cynicznej elity władzy, z którą do niedawna jeszcze PiS, a obecnie już raczej Ruch Narodowy, toczy boje w słowie i w piśmie. Polska bardzo szybko powraca na tory owego sporu ideowego, który charakteryzował Naród Polski od schyłku wieku XIX aż do zakończenia II wojny światowej. I to wynik tego sporu, po którego jednej stronie obecnie znajduje się patriotyczna centroprawica odwołująca się do myśli obozu sanacyjnego (piłsudczykowsko-prometeistycznej), a po drugiej stronie prawica narodowa i konserwatywna nawiązująca do idei Wielkiej Polski skonstruowanej przez Romana Dmowskiego, decydować będzie o kształcie Polski jutrzejszej.

Jeszcze cztery lata temu wydawało się, iż to Prawo i Sprawiedliwość przejęło rząd dusz Polaków i że to ono wyprowadzi nas z niewoli egipskiej. Jednak co niektórzy przestali w to wierzyć już w roku 2007, gdy partia Jarosława Kaczyńskiego bez walki oddała władzę systemowi Trzeciej RP. Obecnie zaś widać wyraźnie, że PiS batalię o serca młodego pokolenia Polaków przegrywa.

Utrata wiary polskiej młodzieży w partię Jarosława Kaczyńskiego następuje z kilku zasadniczych powodów:

W polityce zagranicznej oparła się ona na mocno skompromitowanej przez środowisko „Gazety Wyborczej” i jego polityków w ministerialnych fotelach, ideologii giedroyciowskiej. W odczuciu społecznym doktryna giedroyciowska w wydaniu głównego ideologa PiS Przemysława Żurawskiego vel Grajewskiego nie różni się od interpretacji Giedroycia w wykonaniu Adama Michnika i Bronisława Geremka. Doktryna ta nie udziela zaś przekonywującej odpowiedzi na pytanie jak budować mocarstwowość i bezpieczeństwo Polski we współpracy z antypolakami. Trudno jest bowiem uwierzyć w gusła o Międzymorzu, gdy w starym polskim Wilnie za mówienie językiem Mickiewicza można od Żmudzinów dostać w twarz. Tezy Giedrojcia nie wytrzymują też konfrontacji z wykrzykiwanym przez Ukraińców w królewskim mieście Lwowie hasłem: „Śmierć wrogom”, nieznacznie jedynie różniącym się od swojego pierwowzoru: „Śmierć Lachom”.

W aspekcie wewnętrzkrajowym zaś niewiarygodna dla młodzieży stała się postawa systemowej opozycji, która coraz bardziej definiuje Prawo i Sprawiedliwość, i uporczywe wręcz odżegnywanie się przez nią od energicznych, radykalnych działań zmierzających do odsunięcia postkomunistyczno-liberalnego układu od władzy i synekur.

Poważnym problemem Prawa i Sprawiedliwości jest też stan kadr tej partii. W jakiejś mierze może on być usprawiedliwiony ogólną kondycją moralną i intelektualną polskiego społeczeństwa. Niemniej jednak otaczanie się przez Jarosława Kaczyńskiego, obecnie bądź w przeszłości, takimi ukrainofilami jak Przemysław Żurawski vel Grajewski, Paweł Kowal czy Paweł Zalewski, którzy skutecznie odstręczyli od PiSu nawet wierne zaplecze tej partii, jakimi są Kresowianie, świadczy o małym wyczuciu nastrojów społecznych przez lidera centroprawicy.

Nie lepiej jest w obszarze medialno-propagandowym. Gdyby bowiem Prawo i Sprawiedliwość poprzestało na wsparciu medialnym uzyskiwanym ze strony Radia Maryja i Telewizji Trwam, to zachowałoby zapewne nadal, w powszechnym przekonaniu, oblicze partii radykalnej i antysystemowej. Ci bowiem politycy PiS, którzy do studia toruńskiej rozgłośni są zapraszani, a w szczególności prof. Krystyna Pawłowicz, prof. Janusz Wojciechowski oraz prof. Mirosław Piotrowski, są tej formacji politycznej elitą. Równie dobrze mogliby oni działać po szyldem narodowców lub konserwatystów. Za sprawą ambicji Tomasza Sakiewicza Prawo i Sprawiedliwość dorobiło się jednak własnych środków przekazu, takich jak „Gazeta Polska”, „Telewizja Republika” i portal internetowy „niezależna”. Media te niestety kompromitują Prawo i Sprawiedliwość w oczach wielu patriotów. To one rozpętały histerię z „ruskimi agentami”, którymi – z perspektywy Tomasza Sakiewicza – są ci wszyscy polscy patrioci, którzy nie zgadzają się na bezkrytyczne przyjmowanie opcji proukraińskiej. Oskarżenia redaktora naczelnego „Gazety Polskiej” wobec wielce zasłużonego księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, Grzegorza Brauna (reżyser), Roberta Winnickiego (Ruch Narodowy), Przemysława Wiplera (Kongres Nowej Prawicy) a nawet w stosunku do własnej współpracownicy z Telewizji Republika – Ewy Stankiewicz (Solidarni 2010) o prorosyjską agenturalność są przejawem najdalej idącego partyjniactwa i schizofrenii, opisanej przez Rafała Ziemkiewicza pod nazwą „michnikowszczyzna”.

Skoro Prawo i Sprawiedliwość za pomocą swojej tuby propagandowej ostrzega Polaków przed radykalizacją nastrojów w związku z podejrzeniami o sfałszowanie wyborów samorządowych, strasząc nas próbą destabilizacji państwa przez „ruskich agentów” oczywiście, względnie przez samego Putina i jego „zielonych ludzików”, to należy mu wytknąć, iż wchodzi w retorykę towarzysza generała Wojciecha Jaruzelskiego, który także odmawiał Polakom wolności z uwagi na ruskie czołgi, które już gdzieś tam za Bugiem rzekomo grzały silniki.

Ponadto, jeżeli obawa przed Putinem i jego „zielonymi ludzikami” tak dalece spędza sen z powiek politykom Prawa i Sprawiedliwości, że godzą się dalej żyć w kraju zakłamanym, postkomunistycznym, a nie w wolnym i niepodległym, to czyż nie lepiej było nie stymulować zamachu stanu w Kijowie i owych Ruskich do wejścia na Ukrainę nie prowokować? Niech więc osoby podżegające do ruchawki nie Ukrainie zachowują się konsekwentnie. Skoro tak gorąco popierały wolność Ukraińców, której oni jakoby nie posiadali, to niech wolności nie odmawiają Polakom. I jeśli Rosjanie nie byli na tyle groźni, aby mieszać im interesy pod nosem w Kijowie, to w jaki sposób w kilka miesięcy nabyli takiej potęgi, że zlękli się ich nawet najodważniejsi dotąd antymoskiewscy harcownicy medialni w Polsce? Co więcej, spotęgowany strach obleciał ich akurat w czasie, gdy po nierzetelnie przeprowadzonych wyborach konieczna jest odwaga cywilna dla wyegzekwowania od władzy poszanowania procedur demokratycznych i wymuszenia elementarnej uczciwości wobec własnych obywateli.

Dołączenie obozu „Gazety Polskiej”, reprezentującej myśl piłsudczykowsko-prometeistyczną do strategii wcześniej wytyczonej przez „Gazetę Wyborczą” i znanej jako doktryna Jerzego Giedrojcia, a ponadto powielanie przez ten obóz języka i metod manipulacji stosowanych przez michnikowszczyznę, skazało Prawo i Sprawiedliwość na utratę zaufaniu młodego pokolenia Polaków. Dla nich nie ma już innej idei polskości, jak myśl narodowa. Skoro zaś przyszłość należy do młodych, to czas Wielkiej Polski jest już blisko.

Share Button

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.